jeśli opiera głowę na Twym ramieniu,
jeśli patrzysz na niego i czujesz łaskotanie w żołądku,
jesteś przez niego kochany..."
Las nocą rośnie jak jezior poszum. Droga kołysze we mchu, we mchu. Ciężkie kolumny mroku się wznoszą. Otchłanie puste z ciemności płoszą krzyk zły, wysoki jak ze snu. A dołem potok ludzi i wozów i broni chrzęst we mgle, we mgle. Spod stóp jak morze wydęte grozą nieujarzmiona piętrzy się ziemia i głosy ciemne leżą w przestrzeniach jak to, co czeka obce i złe. Żołnierze smukli. Twarzyczki jasne, a moce ciemne trą się i gniotą, lądy się łamią, sypie się złoto i chyba pancerz ziemi za ciasny pęka, rozsadza i grzmi, i grzmi. Twarzyczki jasne! na widnokręgach armie jak cęgi gną się i kruszą. O moi chłopcy, jakże nam światy odkupić jedną rozdartą duszą? Kochać, a to się wydaje mało, ginąć - to słabość tylko wyzwolić, bo nie nadąża chłopięce ciało, a ciemność stoi i grzmi, i grzmi. Las nocą rośnie. Otchłań otwiera usta ogromne, chłonie i ssie. To tak jak dziecko, kiedy umiera, i tak jak ojciec, który żyć musi. Przeszli, przepadli; dym tylko dusi i krzyk wysoki we mgle, we mgle.
Krzysztof Kamil Baczyński