I znowu słyszę owe
z górskich źródeł płynące,
cicho szumiące w dolinach strumienie.
Skały urwiste widzę, wysokie,
które w tym dzikim pustkowiu
tchną jeszcze większą samotnością,
łączą cichy krajobraz ze spokojem
nieba(...)
Nie umiem tego wyrazić, czym byłem
wtedy,
w tych latach;
huczący wodospad niby namiętność
ogarniał mnie,
skały, góry, głębokie, mroczniejące
bory, wszystkie te barwy, kształty-
pożądaniem, uczuciem były dla mnie i
miłością.
Te lata już przeminęły,
ich cierpkie radości, zapierające
dech w piersiach zachwyty- zgasły.
Nie płaczę za tym. Inne dary za ową
stratę,
mniemam, przeobfite nagrody stały się
moim udziałem.
Słyszę często spokojną, smutną muzykę
ludzkości,
bez tonów ostrych, ale pełną mocy,
aby oczyszczać i władać.
Odczułem obecność, która wzrusza mnie
radością,
obecność czegoś, co jakże głęboko
przenika wszystkie tego świata
rzeczy(...)
Więc jestem i dzisiaj lasów, łąk i
gór miłośnikiem, zielonej ziemi i
wielkiego świata(...)
Z jaką radością znajduję w naturze
i w mowie zmysłów spokojną kotwicę
najczystszych moich rozmyślań,
strażniczkę mojego serca,
przewodniczkę, duszę mojego życia.
William Wordsworth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz